Walka z samą sobą – “Milion cudownych listów” – 13/2020

“Milion cudownych listów” dostałam w prezencie od mojego Męża w grudniu. Książka przez trzy miesiące przeleżała na stosie, czekając na swoją kolej. Żałuję, że kazałam jej tak długo czekać. To niezwykle emocjonalna opowieść o rodzinie, miłości, cierpieniu, marzeniach, chorobach i walce z własną psychiką. Autorka – Jodi Ann Bickley – to barwna postać, która pokazała, że można pokonać swoje demony i żyć tak, by być dla innych.

Niełatwe życie

“Milion cudownych listów” to książka, w której autorka opisuje swoje życie. Jako młoda dziewczyna miała wiele marzeń. Rzuciła szkołę, by być samodzielna. Wiele pracowała, pisała, podróżowała, występowała na scenach ze swoimi wierszami. Wystarczył jeden festiwal, na którym został ugryziona przez kleszcza. Dopadło ją zapalenie mózgu, które wywołało kolejne schorzenia. Z silnej i niezależnej kobiety stała się osobą wymagającą stałej opieki. I tutaj rozpoczyna się prawdziwa opowieść.

Jodi, nie potrafiąca dotychczas usiedzieć na miejscu zaczęła zmagać się z początkową niepełnosprawnością. Gdy po miesiącach mogła znów chodzić, pojawiły się nowe dolegliwości. Zapalenie mózgu wywołało migreny, zmęczenie, mdłości. Kobieta nie była w stanie wytrzymać z bólu. Choć otaczała ją rodzina, czuła się niezwykle samotna. Odrzucała kolejnych partnerów i zamykała się we własnej skorupie bólu. Po kilku latach depresji postanowiła popełnić samobójstwo. Nie chciała tak dłużej żyć. Gdy leżała na podłodze z naszykowanymi tabletkami, zaczęła myśleć o osobach, które zrani swoim odejściem. Co poczuje jej mama? Co poczuje jej brat? Przyjaciół już nie miała – każdy się od niej odwrócił, bo nie rozumiał dolegliwości.

Milion cudownych listów

Od ostatecznej decyzji odwiodła ją – paradoksalnie – aplikacja dla dzieci z jej telefonu. Jeden komunikat sprawił, że postanowiła spróbować po raz ostatni. Tym razem jednak nie dla siebie, ale dla innych. Założyła projekt “Milion cudownych listów”. Opisała swoją historię, podała swój adres mailowy i zaproponowała, że napisze list do każdego, kto tego zapragnie. Bez znaczenia, z jakiego będzie kraju. Znając poczucie pustki i osamotnienia chciała wnieść trochę ciepła w życie innych osób. Odzew był niesamowity! Pisali ludzie z różnych zakątków, dzieląc się własnymi przeżyciami.

Historia Jodi pokazuje, w jaki sposób cierpienie jednego człowieka może stać się radością i pocieszeniem dla tysięcy innych. Autorka znalazła w sobie wystarczająco siły, by powalczyć o własne szczęście i stać się przyczyną szczęścia innych, obcych jej osób! Projekt dotyczący listów przeniósł się do wielu krajów, a kobieta stała się dzięki niemu bardziej rozpoznawalna. Zaczęła dzielić się swoimi emocjami, czego efektem jest między innymi właśnie recenzowana książka.

Depresja

Depresja jest najbliższą mi ze wszystkich istniejących chorób. Walczyłam z nią kiedyś, nie wiedząc nawet, że moje problemy mają taką nazwę. Nadal jestem podatna i wiem, kiedy nadchodzi gorszy okres. Teraz jednak bardziej umiem z nim walczyć. To podstępne dziadostwo, które sprawia, że w naszej głowie pojawia się ktoś jakby zupełnie obcy i rozszerza sprężynę bólu. Nic nie ma sensu, wszystko przestaje mieć znaczenie. Może właśnie dlatego książki dotyczące tej choroby są dla mnie ważne i mocno do mnie przemawiają. Cieszę się, że Jodi, stojąca nad przepaścią znalazła w sobie siłę i tak bardzo zmieniła całe swoje życie. Przyznaje, że nadal ma gorsze dni, ale teraz już wie, jak z nimi żyć i pozwalać sobie na chwile słabości.

“Milion cudownych listów” to jedna z tych pozycji, które mogą wpłynąć na osoby samotne, cierpiące, szukające pocieszenia. Odkryją, że ich cierpienie nie jest czymś dziwnym, ale dotykającym wielu z nas. Można z niego wykrzesać ogromne dobro, które zmienia życia, poprawia jego jakość i sprawia, że możemy się rozwinąć. Takie doświadczenia pozwalają inaczej spoglądać na świat i ludzi, którzy nas otaczają. Naprawdę…

Piękna inspiracja

Czasami łapię się za głowę, nie wiedząc, jakim sposobem życie samo podsuwa mi rozwiązania. Jak wspomniałam na początku, książka znalazła się w moich rękach w grudniu. Ani ja ani mój Mąż nie wiedzieliśmy w ogóle, że istnieje ktoś taki jak Jodi. Nie rozmawiałam z nim również o swoich przemyśleniach, które zaczynały mnie zżerać. Czułam, że chcę robić coś więcej. Nie dla siebie, ale dla innych. Chciałam, by to stało się częścią mojej pracy. Medytując, w mojej głowie grzmiało w kółko słowo DEPRESJA. Cholera, co ja mogę z niej wyciągnąć?! Książka podsunęła mi odpowiedź.

Jodi zachęciła obce jej osoby do pisania pokrzepiających listów. I ja je uwielbiam, bo sama koresponduję z innymi osobami. Nic nie odda takiej bliskości. Żadne sms-y ani maile. Od dobrych kilku tygodni pisanie listów nie jest niestety najlepszym pomysłem. Znalazłam jednak grupy wsparcia, poprzez które mogę być dla innych i przynajmniej w maleńkim stopniu dodawać otuchy. Pomysł z pisaniem listów przyszedł mi kiedyś już do głowy, ale nie wiedziałam, czy ktoś już kiedyś na niego wpadł i jak on się rozwinął. Teraz jestem bogatsza o tę wiedzę.

Co dalej?

“Milion cudownych listów” było odpowiedzią, której szukałam od dobrych kilku miesięcy. Pracuję właśnie nad materiałami, które za pewien czas będą już dostępne w moim sklepie. Chcę pokazać innym ludziom ich wartość i zachęcić do bardziej świadomego życia. Tworzę e-booki, które mam nadzieję, że wkrótce zagoszczą u wielu osób. Chcę również podjąć się wyzwania pisania listów, ale to dopiero wtedy, gdy minie całe to szaleństwo. Dużo cierpiących osób przeniosło się do Internetu, więc i ja tutaj jestem.

Jeśli potrzebujesz porozmawiać, to się po prostu do mnie odezwij. To będzie tylko nasza rozmowa, do której nikt inny nie będzie mógł zaglądnąć. Może wygadanie się obcej osobie przyniesie Ci ulgę?

Ps. Myślę, że taka recenzja mówi sama za siebie. Książkę polecam – nie tylko tym cierpiącym, ale i osobom, które nie  potrafią docenić, jak wiele mają.

 

 

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *